🎇 Miasto Między Łodzią A Warszawą

W tomie "Między miasteczkiem i Łodzią" poznajemy sztetl Bociany z początku XX wieku oraz biedną robotniczą Łódź w przededniu wybuchu I wojny światowej i tuż po niej. Pomiędzy nimi rozgrywa się opowieść, w której nieustannie ściera się tradycja z nowoczesnością, religia z polityką, miłość z nienawiścią, dobro ze złem. #PopołudniowyGośćRadiaVictoria | Jak ważny jest doping w sporcie, wie każdy kibic. Dziś z naszymi gośćmi Amelią Draniaki Amelią Owczarek porozmawiamy Centralny Port Komunikacyjny między Łodzią a Warszawą ma być gotowy w 2027 roku. Międzykontynentalne lotnisko będzie w nim zintegrowane z węzłami szybkiej kolei i drogowym. 1K views, 9 likes, 0 loves, 4 comments, 4 shares, Facebook Watch Videos from Łódzkie Wiadomości Dnia - serwis informacyjny TVP3 Łódź: Podróż koleją pomiędzy Łodzią a Warszawą już w połowie grudnia ma Między Łodzią a WarszawąSłowa i muzyka Łukasz NowakWykonanie Łukasz Nowak i Adam MarańdaJesień z Bazuną 3 grudnia 2017Akademicki Klub Politechniki Gdańskiej Radio Victoria Między Łodzią a Warszawą. July 26, 2017 · Ach, wspomnienia to już rok od # ŚDM2016. W związku ze stałym wzrostem natężenia ruchu na autostradzie A2 między Łodzią i Warszawą oraz planami budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego, odcinek A2 Łódź - Warszawa zostanie rozbudowany o dodatkowy pas ruchu dla każdej z jezdni. Zdecydowanie ułatwi to dojazd do stolicy z centrum kraju. Radio Victoria Między Łodzią a Warszawą. August 7, 2021 · Pielgrzymka Łowicka dzień 2 Pielgrzymi zakończyli dzisiejszy dzień wędrówki w Wysokienicach. #Sochaczew Trzej Królowie dotarli dziś do Sochaczewa ️ W tym roku bez okazałego Orszaku, jednak Króli i złożenia darów nie zabrakło :) #OrszakTrzechKróli #VictoriaWSamochodzie - Czyli Vademecum Dobrego Kierowcy. ️ Już dziś o 11.30 wspólnie przejdziemy kurs pierwszej pomocy. Naszym instruktorem będzie druh Artur Wódka z OSP KSRG Brochów 六‍ ℹ️ Mimo to wskazania lokalizacyjne dla autostrady A2 między Łodzią a Warszawą szef MSWiA wydał bez Re: Autostrady płatne - 8 wokół Łodzi ("łódzkiego ringu autostradowego"),ani szybkiego podjęcia budowy Warszawa =Łódż=Praha=Nuremberg+Muenchen(Stuttgart){S-8}= A 8.nadmierna komercjalizacja opłat też do niczego dobrego nie doprowadzi. pokój między Warszawą a Krakowem: mazowieckie: województwo w Polsce, stolica Warszawa: CZARNE KOSZULE: przydomek klubu piłkarskiego Polonia Warszawa. ligowiec: piłkarz Legii Warszawa, Lecha Poznań: OSTRÓW Mazowiecka, miasto na trasie Warszawa: Barwinów: miasto na trasie Warszawa-Żyrardów: JANCZYK: Dawid, były piłkarz Legii ugk3QM. Ponieważ Łódź przymierza się czasem do prestiżowej konkurencji z Wrocławiem bądź Poznaniem, możemy na wstępie zerknąć przez chwilę na zachód. A tam mówią o... duopolis. W ubiegłym roku, po spotkaniu prezydentów Rafała Dutkiewicza i Ryszarda Grobelnego, we Wrocławiu mówiono tak: od Poznania dzieli nas w linii prostej tylko 150 kilometrów, szybkie połączenie kolejowe i droga ekspresowa S5 pozwolą nam stworzyć silne duopolis. Związek z Poznaniem ma być nawet jednym z głównych celów na obecną kadencję Dutkiewicza, prezydenta Wrocławia. Czegoś to nie przypomina?Niecałe dwa lata temu w kampanii wyborczej Hanna Zdanowska i Hanna Gronkiewicz-Waltz zapewniały na dworcu w Łodzi: Łódź, Warszawa - wspólna sprawa. Potem nie działo się w tym temacie zbyt wiele. Hanna Zdanowska latem przekonywała wprawdzie w prasie, że w ubiegłym roku rozmawiała ze swoją odpowiedniczką o możliwych wspólnych projektach Łodzi oraz Warszawy i teraz, po Euro, jest dobry czas, żeby do tego powrócić. Ale generalnie o sprawie znów jest jakby ciszej. Budowa nowego dworca idzie wolniej, niż kiedyś zakładano, projekt NCŁ - jak wykazał audyt - daleki jest od doskonałości, pokładanie nadziei w prywatnym kapitale w dobie kryzysu jest daremne, Łódź ma zresztą inne swoje problemy, stolica również. Niezależnie od tego, co wymyślą panie prezydent, za budowę bliższych więzi wzięli się marszałkowie województw łódzkiego i mazowieckiego. W lipcu Witold Stępień oraz Adam Struzik podpisali w Nieborowie porozumienie o współpracy między regionami. Czy za czas jakiś nie zostanie ono uznane za kolejną nic nieznaczącą oficjałkę? Budujące jest to, że wizje przyjaźni i współpracy marszałkowie snuli, opierając się na strategiach rozwoju obu województw, w których wyraźnie zauważamy nawzajem swoje istnienie. Efekt tych rozmów może być interesujący, a na horyzoncie majaczy tym razem już nie duopolis, a wręcz megalopolis - długi na 130 kilometrów zurbanizowany, uprzemysłowiony obszar między Łodzią i Warszawą, oczywiście z tymi ośrodkami na czele. Całość miałaby stanowić Makroregion Polski o zacieśniających się kontaktach Wrocławia i Poznania nie jest przypadkowa. Prof. Zbigniew Strzelecki, dyrektor Mazowieckiego Biura Planowania Regionalnego, zaznacza, że duopolis to przede wszystkim efekt synergii - łączenie potencjałów potrzebnych do rywalizacji na współczesnym, globalnym rynku. A zdaniem planistów ze stolicy, Łódź i Warszawa razem wzięte mają szanse stać się znaczącym ośrodkiem gospodarczym i naukowym w skali Europy Środkowo-Wschodniej. Ba, pod względem PKB nasze miasta wrzucone do jednego worka ustępują tylko Berlinowi, zaś naszą wspólną siłę gospodarczą można postawić na równi z duetem Wiedeń-Bratysława. Daleko zaś wyprzedzamy Pragę, Budapeszt oraz duety Kraków-Katowice i Wilno-Kowno. W dodatku, zdaniem prof. Strzeleckiego, 40 procent potencjału innowacyjnego Polski jest skupione w naszych dwóch miastach. To poniekąd odpowiedź na nurtujące wielu pytanie - do czego Warszawie potrzebna jest Łódź. Wygląda na to, że stolica chce się z naszą pomocą "pompować", żeby nie zginąć w tłumie podobnej skali miast w w swojej strategii rozwoju wyodrębnia dwa obszary, które mają generować największy wzrost społeczno-gospodarczy. Oprócz Obszaru Metropolitalnego Warszawy jest to właśnie "układ bipolarny Warszawa-Łódź". W sensie terytorialnym chodzi o umowny pas położony wzdłuż autostrady A2, szeroki - też umownie - na kilkanaście kilometrów z każdej strony. Wzmacnianie tego obszaru ma pozwolić na lepsze gospodarowanie lokalnymi zasobami, a realizacja wspólnych dla obu miast i województw przedsięwzięć ma przynieść efekt synergii i poprawić konkurencyjność. Przedsięwzięcia te są wymienione w porozumieniu nie było złudzeń, w dokumencie nie ma wiele o sprawach urbanistycznych, nie ma efektownych wizualizacji, portali, bram łączących Mazowsze z ziemią łódzką. Jest za to wymienionych kilka obszarów współpracy, które wraz z powstającą (w bólach) infrastrukturą transportową będą czynnikami sprzyjającymi rozwojowi Łodzi, Warszawy i terenów je dzielących. Przedsięwzięcia te ubrano tradycyjnie w atrakcyjne nazwy i aż kusi, by się uśmiechnąć z niedowierzaniem, wszak ile razy to już przerabialiśmy: klastry, centra, makroregiony. Tym razem budująca jest jednak zapowiedź, że mają one w niedalekiej przyszłości zostać wpisane do Regionalnych Programów Operacyjnych obu województw. Nie wchodząc w szczegóły, Łódzkie i Mazowsze chcą występować do Unii o pieniądze na wspólne projekty. Z niektórych wypowiedzi wynika nawet, że mogłyby one być w jakiś sposób promowane w potencjalnej współpracy jest kilka. Wyliczankę można zacząć od Łódzko-Mazowieckiego Klastra Owocowo-Warzywnego, który ma być oparty na potencjale rolniczym północno-wschodniej części regionu łódzkiego i centralno-zachodniej Mazowsza. Kolejny pomysł to Środkowoeuropejskie Centrum Logistyczne. W woj. łódzkim zagłębie tego typu usług ulokowało się w podłódzkim Strykowie, czyli co ważne - w sąsiedztwie autostrady A2 Łódź-Warszawa. Ze względu na rosnącą atrakcyjność transportową logistyka stanowi naszą naturalną siłę, można się więc spodziewać rozlewania tego typu usług na inne obszary położone wzdłuż autostrady A2. (Choć jak przekonuje prezydent Skierniewic Leszek Trębski, nie wszyscy są tym zainteresowani. On nie jest...)Dalej mowa jest o Środkowoeuropejskim Centrum Tekstylno-Odzieżowym - chodzi o współpracę między przedsiębiorstwami produkującymi odzież i nowoczesne tkaniny z obu regionów. W woj. łódzkim to wciąż jedna z najważniejszych gałęzi przemysłu, a jeśli chodzi o woj. mazowieckie, tak się akurat składa, że najwięcej tego typu firm działa w pasie wiodącym od Warszawy w stronę Łodzi. Zapowiadana jest też współpraca między potencjalnym klastrem medialnym w Łodzi oraz Klastrem Multimediów i Systemów Informacyjnych w Warszawie. Jest mowa o budowie Centralnego Makroregionu Zaawansowanych Technologii, czyli współpracy instytucji naukowych i badawczo-rozwojowych z przedsiębiorcami działającymi w obu województwach. Kolejną płaszczyznę do współpracy ma zapewnić Centrum Farmaceutyczno-Medyczne. Chodzi tu o wsparcie kontaktów uczelni z producentami leków i sprzętu medycznego, a także wyspecjalizowanymi szpitalami - są to dziedziny, w których od lat oba regiony mają wysoką pozycję. Balneologia to następny projekt - oparty na potencjale przyrodniczym obu województw, na wodach geotermalnych w rejonie Rogóźna, Uniejowa, Poddębic i Skierniewic. Ostatni z projektów dotyczy pasma kulturowo-turystycznego - oba województwa chcą rozwijać turystykę, wykorzystując walory krajobrazowe dolin Pilicy i Bzury oraz Puszczy tych wirtualnych dziś nieco obszarów współpracy w porozumieniu marszałków jest też mowa o ułatwianiu dostępności terenów budowlanych w pobliżu autostrady. Na razie to trochę puste słowa, ale łatwo prognozować, że ewentualny sukces przedsięwzięć gospodarczych przyniesie dalszy postęp procesów urbanizacyjnych. Dalszy, bo obszar ten jest już w dużej części zurbanizowany, choć na razie głównie w woj. mazowieckim. Dobrze obrazuje to mapa zagęszczenia ludności, na której od stolicy praktycznie do granicy woj. łódzkiego ciągnie się długi jęzor miejscowości. Z tematów "przyziemnych" należy też wymienić zapewnienie marszałków o planowanym dalszym wspólnym lobbingu na rzecz następnych dwóch inwestycji, które na dobre mają szanse spiąć oba regiony. Chodzi oczywiście o Kolej Dużych Prędkości oraz międzykontynentalny port lotniczy. Oba przedsięwzięcia znajdują się dzisiaj w stanie zawieszenia. W sprawie KDP minister transportu Sławomir Nowak tylko nieznacznie spuścił z tonu, wciąż rozmawiamy o odległej i mglistej perspektywie. Zamiast do roku 2020, dziś jest mowa o dacie "po roku 2020". Zaś w sprawie lotniska, po latach obietnic trudno brać na poważnie jakiekolwiek deklaracje. Według ostatnich zapowiedzi, jego budowa miała się zacząć już za rok, a skończyć przed rokiem 2020. To się oczywiście nie wydarzy. Sprawie nie służy kryzys (to w krótkiej perspektywie) i rozbudowa lotniska w duopolis to kolejny wielki projekt, o którym piszemy, bo właśnie odżył, a jednocześnie poddajemy pod wątpliwość tylko za sprawą jego historii. Wystarczy wspomnieć, że o duopolu Łodzi i Warszawy pierwszy raz wspominano w latach 70. W 1997 roku profesor Jacek Damięcki ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego przedstawił pomysł budowy aglomeracji rozciągającej się między Łodzią a Warszawą. Byłoby to właśnie duopolis bądź też miasto binarne. Integracji miały sprzyjać autostrada, kolej oraz wielkie lotnisko międzykontynentalne w rejonie Skierniewic. Oś infrastrukturalna miałaby w naturalny sposób sprzyjać urbanizacji i industrializacji terenów między Łodzią i Warszawą. To było równo 15 lat temu i warto o tym mówić, bo wygląda na to, że po latach marzymy dokładnie o tym samym. Jedyny zanotowany postęp to oddana autostrada. Która notabene też połączyła nas z Warszawą kilka lat później, niż było to też wizje, w których akcent położony był zdecydowanie na dwa największe miasta, a to, co w środku, ginęło w mroku. Przerysowując temat, można powiedzieć, że związek Łodzi z Warszawą sprowadzał się do teleportacji z jednego city do drugiego. Wspomnijmy choćby portal łódzki. Miał to być kompleks biurowo-handlowy zlokalizowany w okolicach dworca Fabrycznego. Podobny miał powstać przy placu Defilad w Warszawie. Zakrawa to więc na prawizję dzisiejszego NCŁ. Hanna Zdanowska dziś znów wspomina o duopolis, ale warto pamiętać, że przed nią robili to Krzysztof Panas (rok 2002 i podpisanie listu intencyjnego w sprawie duopolis z prezydentem stolicy Wojciechem Kozakiem) i Marek Czekalski (to on jako pierwszy w 1997 roku mówił razem z Marcinem Święcickim: Łódź-Warszawa, wspólna sprawa). Wniosek z tego jeden. Od słów do czynów droga bardzo daleka. Przedstawiona przez marszałków nowa-stara idea, skonstruowana na poziomie regionów, a nie miast, wcale nie musi się okazać dalej odsadzoną od realiów, niż kilka dotychczasowych wizji duopolis. To choćby ze względu na sprzężenie zamiarów z finansowaniem unijnym, a jak wiadomo z Unią żartów nie ma. Nie rozważamy też tym razem partykularnie, co Warszawa może dać łodzianom, a co Łódź warszawiakom - myślenie idzie raczej w kierunku łączenia potencjałów i osiągnięcia efektu synergii. Poza tym mowa jest o spontanicznych procesach gospodarczych, ale bardziej opartych na współpracy, niż migracji. O ile można uwierzyć w kooperację uczelni czy przedsiębiorstw z obu regionów, o tyle trudno byłoby sądzić, że idea duopolis będzie się realizować poprzez zakrojoną na dużą skalę przeprowadzkę stołecznych instytucji i central wielkich koncernów do Łodzi, a nie tylko jeszcze silniejszą ucieczkę łodzian do stolicy. Zresztą, jeśli ktoś ma złudzenia, niech drobnym testem będzie rozwiązanie sytuacji, w jakiej znalazł się IPN, który musi opuścić starą warszawską siedzibę. Zaproszenie Marka Cieślaka do Łodzi wciąż chyba aktualne? Przebieg trasy: Koluszki-Tomaszów Mazowiecki-Sulejów-Piotrków Trybunalski-Przedbórz-Maleniec-Modliszewice-Drzewica-Nowe Miasto nad Pilicą-Rawa Mazowiecka-Koluszki (całość około 260 km) "PanMarek" - Pasjonat opery, gór i motocykli + dobra czysta wódeczka (na zgłuszenie). Koluszki to chyba największy węzeł kolejowy w Polsce. Krzyżują się tutaj rozmaite kierunki "dróg żelaznych". Same Koluszki to właściwie niewielka mieścina, w której nic ciekawego nie ma do zanotowania. Koluszki leżą na trasie Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej, czyli pierwszej poważnej linii kolejowej, jaka powstała na ziemiach polskich jeszcze w pierwszej połowie XIX w. Na tej linii mamy takie perełki architektury dworcowej jak Pruszków, Grodzisk Maz. Żyrardów, Skierniewice, czy Piotrków. Był też, oczywiście, dworzec startowy tej linii, czyli Dworzec Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej w Warszawie ale już dawno go rozebrano (zburzono) i teraz tylko jego wspomnieniem jest podziemna stacja: W-wa Centralna. Otóż wśród "nieciekawości" Koluszek jest też stacja. Jest to niczym się nie wyróżniający współczesny budynek. A zatem skonstatowawszy, że lepiej jest obejrzeć inne dworce tej dawnej linii, wyruszamy w stronę Tomaszowa Mazowieckiego. Przed dworcem kolejowym w Koluszkach Oczywiście jest to wycieczka motocyklowa, więc nie jedziemy pociągiem z Koluszek linią na Tomaszów, Skarżysko, Kielce, Ostrowiec czy Rzeszów, ale drogą wiodącą przez pola i połacie leśne w lekko pofałdowanym terenie. W Tomaszowie zwiedzimy przede wszystkim rezerwat o nazwie Niebieskie Źródła. W otoczeniu leśnym, nieopodal przepływającej obok Pilicy, z dna dość obszernych akwenów wodnych poprzez wywierzyska krasowe bąblują powietrzno-wodne bańki. Bardzo to uroczo wygląda zwłaszcza, że woda jest krystalicznie czysta, a otaczające te zbiorniki drzewa dodają swym cieniem dodatkowej tajemniczości. Obok źródeł jest Skansen Rzeki Pilicy. Jednak ze względu na bogactwo obiektów, które jeszcze są przed nami do zwiedzenia, zostawiamy sobie ten skansen na inną okazję. Uroczy ekosystem Niebieskich Źródeł w Tomaszowie Maz. Tutaj bulgoczą podziemne gejzery Po osiągnięciu Smardzewic, leżących na południe od Tomaszowa, odbijamy w prawo i po chwili roztoczy się przed nami rozległa toń, obetonowanego w tym miejscu, Zalewu Sulejowskiego, zwanego (niesłusznie) jeziorem. Kiedy już oczy, wypatrujące drogi i jej nierówności, nasycą się "bezkresem" wodnym, wracamy z powrotem do Smardzewic i kierujemy się nadal na południe w stronę Sulejowa. Nie docierając do tego przydrożnego (Piotrków - Kielce, Radom) miasteczka podjeżdżamy do wspaniałych, lekko tylko "naruszonych zębem czasu", zabudowań klasztoru cystersów. Zespół jest otoczony murem i częściowo służy współczesnym turystom jako baza hotelowa. Wygląd z zewnątrz i wnętrze romańskiego kościoła jest jednak tak zajmujące i tak bogate, że warto pospacerować po tym obwarowanym terenie. Historia pobytu Cystersów w Polsce sięga końca XII w. Jest to istniejący do tej pory zakon, ogromnie zasłużony dla rozwoju nie tylko chrześcijaństwa, ale również uprawy roli, zakładania stawów rybnych, melioracji rozmaitych podmokłych bądź bagiennych nieużytków, wydobycia przeróżnych rud metali, czy też budowy młynów wodnych. Szeroko rozlany akwen wodny na zaporze w Sulejowie Klasztor cystersów nieopodal Sulejowa Kiedy już pooglądamy klasztor sulejowski, to proponuję wpaść na chwilę do Piotrkowa Trybunalskiego. Zanim zwiedzimy starą część tego historycznego miasta, może warto parę słów powiedzieć skąd się wziął w nazwie miasta, pochodzącego od imienia jakiegoś Piotra, dodatek Trybunalski? Otóż szlachta, czyli obywatele, którzy wywalczyli sobie w Królestwie Polskim rozmaite prawa, nie pozwoliła, aby ich można było w dowolny sposób, przez dowolnego władcę (króla) karać. Powstał więc w tym centralnie położonym mieście sąd, który był władny rozpatrywać sprawy zarówno cywilne, jak i karne tychże panów szlachciców. Sąd nie obradował stale, tylko miał swoje sesję raz do roku. Zresztą, jeden z naszych najlepszych królów, czyli Stefan Batory (zm. 1586 po zaledwie 10 latach rządów) w ogóle zrzekł się swoich praw sądowniczych. "Na patrona z trybunału, co milczkiem opróżniał rondel, zadzwonił kieską pomału, z patrona robi się kondel". Pisał w "Pani Twardowskiej" Adam Mickiewicz. Poeta żył w pierwszej połowie XIX w. i musiał od sporo starszych ludzi to i owo o działalności sędziów Trybunału zasłyszeć. Z wiersza wynika dość jednoznacznie, jakie były w tych trybunałach najlepiej umotywowane argumenty. Na starym mieście w Piotrkowie Drugim takim miastem na ziemiach Korony (do 1596 r był też drugi niezależny trzon państwa, połączony z Koroną unią personalną, czyli Wielkie Księstwo Litewskie) był Lublin (nie dorobił się jednak dodatku Trybunalski). Lublin jest bowiem bardziej znany jako miasto, właśnie, Unii Lubelskiej, łączącej faktycznie, a nie tylko osobą panującego, te dwie krainy i narody. Jeszcze tylko może warto podjechać pod dworzec kolejowy, który pamięta, tak jak i Pruszków, Grodzisk, Żyrardów, czasy kolei Warszawsko-Wiedeńskiej. Teraz już możemy wyruszyć dalej. Oczywiście Piotrków ma więcej zabytków, ale my mamy na naszą trasę tylko jeden dzień i do przejechania ponad ćwierć tysiąca kilometrów. Cofamy się więc w stronę Sulejowa, ale nie dojeżdżając, w miejscowości Włodzimierzów, skręcimy w prawo, aby pokonywać połacie lasów Sulejowskiego Parku Krajobrazowego, mocno okalające płynącą przez nie Pilicę. W Przedborzu przeprawiamy się mostem na prawy brzeg Pilicy i kierujemy się na Końskie. Jednak przed Rudą Maleniecką koniecznie nie wolno przegapić skrętu w lewo na Maleniec, w którym gorąco zachęcam, aby zwiedzić zakład metalurgiczny, istniejący od drugiej połowy XVIII w. aż do lat 60tych ubiegłego stulecia. Dzieje tego zakładu metalurgicznego są bardzo ciekawe i nie sposób je opowiedzieć w tak krótkim opisie jak ta trasa, dlatego tym bardziej zachęcam, aby dogłębnie, pod fachowym przewodnictwem, zapoznać się z tym staropolskim zakładem metalurgicznym. Warto to zrobić choćby po to, aby obejrzeć w akcji wielkie drewniane koło wodne, napędzające poprzez inne metalowe koło zwane "Szaleńcem", potężną walcarkę. Obok tych zakładów na maleńkiej rzeczce Czarnej Koneckiej wybudowano spory zalew, aby spiętrzona woda mogła przez jakiś czas, do kolejnego napełnienia, pełnić funkcje siły napędzającej system walców i poprzez niezwykle skomplikowane pasy transmisyjne rozmaitych wycinarek do łopat i gwoździ. W zakładach istnieje czynny warsztat kowalski, w którym są urządzane pokazy tej niezwykle trudnej sztuki przemiany rozpalonego kawałka żelaza w pożądany przez ludzi przedmiot użytkowy, czy też zdobniczy. Ba, nawet można w czasie rozmaitych pokazów obejrzeć, jak strzelano z armat tzw. racami kongrewskimi (to takie niewielkie rakiety używane w pierwszej połowie XIX w., znane od nazwiska wynalazcy, czyli Williama Congreve). Przed zakładami metalurgicznymi w Maleńcu Maleniecka walcownia blach Ponieważ zmitrężyliśmy tu sporo czasu, a przed nami jeszcze różne fajne rzeczy, więc ruszamy dalej i za niedługo dojeżdżamy do Końskich. Nie wbijamy się jednak w to miasto, ale na jego obwodnicy, wiodącej do Grójca, na jednym z rond zobaczywszy kierunek Żarnów skręcamy w lewo. Po chwili jesteśmy w Modliszewicach. Tutaj znowu trzeba zajrzeć, na dłuższą chwilę, do Muzeum "Polskie Drogi". W halach, których jest cztery, z czego Hala nr 1 ma parter i piętro oraz na wolnym powietrzu stoi ponad 250 rozmaitych okazów motoryzacji. Oczywiście są samochody osobowe, autobusy, ciężarówki i motocykle, ale również i tzw. "ślizgacze", czyli łodzie motorowe do wyścigów na wodzie. Gros tej ekspozycji to rozmaite pojazdy polskiej produkcji, produkowanych do końca PRL-u, choć przewijają się i wyroby amerykańskich "mastodontów" szosowych, często uzdatnionych do pełnienia funkcji luksusowych pojazdów ślubnych. Bardzo ciekawe muzeum! Modliszewice. Ekspozycja motocyklowa Taki zabytek też ozdabia modliszewickie zbiory Wracamy do szosy na Grójec (Warszawę) i nią docieramy do miasteczka Drzewica, leżącego na skraju Puszczy Pilickiej. Miasteczko leży nad rzeczką Drzewiczką i tutaj też są romantyczne runy średniowiecznego zamku. Rzuciwszy na niego okiem, a potem jeszcze na ciekawą bryłę kościoła, tniemy dalej. Niedaleko za Drzewicą, kiedy będziemy przecinać wschodnie końce Puszczy Pilickiej, warto zwrócić uwagę na stojącą przy parkingu, po lewej stronie szosy, tablicę pamiątkową. Tutaj we Wrześniu 39 r cofające się na wschód oddziały polskie (chyba z Armii Łódź) natknęły się na Niemców, którzy po pokonaniu tej armii w bitwie granicznej wysforowali się swoimi czołowymi oddziałami dalej na wschód. Doszło do zażartych walk, w których Niemcy, nie mając miażdżącej przewagi w sprzęcie (czołgi, samoloty), zostali zdrowo poturbowani, a Polacy dalej poszli na wschód, w kierunku Wisły. Nad rzeczką Drzewiczką stoją w Drzewicy ruiny zamku Kościół w Drzewicy charakteryzuje się obronną wieżą W centralnych ostępach lasów nad Pilicą (szaniec koło Anielina) miał swoją "twierdzę" wojskowy oddział majora "Hubala". Polacy ze straceńczą odwagą przetrwali tam od Września do 30 kwietnia 1940 r, kiedy to poległ dowódca, Henryk Dobrzański. Bohaterski major, zginąwszy nie musiał przełykać gorzkiej pigułki, którą był upadek Francji, na której siły militarne liczyły po klęsce Wrześniowej ogromne rzesze Polaków. "Niezwyciężona" Francja (wspomagana przez korpus angielski), zaatakowana de facto tylko przez Niemców (Włosi właściwie tylko pozorowali agresję) na początku maja, rozsypała się w niewiele dłuższym czasie, niż miesiąc (od do 22. VI). A przecież już w początku kwietnia tegoż roku część niemieckich sił była zaangażowana w Danii, a zwłaszcza w Norwegii. Oprócz walki z Francją Niemcy zaczęli też okupację Belgii i Holandii. Natomiast polskie wojsko napadnięte przez dwóch "dozgonnych sojuszników" (hitlerowskie Niemcy i stalinowskie Sowiety) faktycznie przestało walczyć dopiero po bitwie pod Kockiem (6-go października). Na północ od Drzewicy poprzez okoliczne lasy przedzierali się i walczyli polscy żołnierze we Wrześniu 39 r Ale dość tych smutnych wspomnień, bo po dotarciu do Nowego Miasta i przejechaniu przez most na Pilicy, za którym trzeba się do poziomu miasta wdrapać fajną serpentyną, zatrzymujemy się na chwilę przed kościołem i klasztorem oo. Kapucynów. Na placu przed kościołem stoi spory pomnik błogosławionego ojca Honorata Koźmińskiego. Przed klasztorem i kościołem w Nowym Mieście stoi pomnik bł. Honorat Koźmiński Z Nowego Miasta czeka nas teraz dojazd do innego interesującego miasta, jakim jest Rawa Mazowiecka (leżąca nota bene w województwie łódzkim). Po dotarciu kierujemy się do ruin średniowiecznego zamku. Ma on ciekawą historię. Otóż w XVI w., kiedy ustalono, że Rzeczpospolita powinna mieć wreszcie stałe i zawodowe wojsko, bo pospolite ruszenie szlacheckie do niczego się już nie nadaje, to ustalono, że z dóbr królewskich 1/4 dochodu będzie przeznaczona na wojska kwarciane (kwarta czyli ćwiartka to 1/4 wszystkich dochodów króla). Ustalono również, aby te pieniądze trzymać nie bezpośrednio pod królewskim bokiem, tylko w centralnie położonej Rawie Mazowieckiej. Pilnował ich starosta rawski i były okresy, że tak tym "dobrze" zarządzał, iż w skarbie nie było żadnych pieniążków. Stąd określenie "skarb rawski" jest synonimem czegoś, co nie istnieje. Zamek zresztą jest tylko drobną resztką tego, co było kiedyś. Została się jedna baszta i kawałek przylegających do niej murów. Resztki średniowiecznego zamku w Rawie Mazowieckiej A teraz (pozornie) opowiem o czymś, co nie ma nic wspólnego ze zwiedzanym przez nas zamkiem. Otóż, istnieje w naszym języku takie jędrne i soczyście brzmiące słowo: szubrawiec! Ten szubrawiec to (niesłusznie) już zapominane określenie wielu, pokazujących się w rozmaitych telewizjach, fizjognomii. Otóż, kiedyś w lochach pod rawskim zamkiem było więzienie. Było to bardzo nieprzyjemne miejsce. Mówiono o takich obwiesiach i łotrzykach, że siedzą w lochach: sub Ravem - pod Rawą. A potem to się spolszczyło na Szubrawiec. Ach, gdyby tak te lochy, znowu dla tych szubrawców, oddać w użytkowanie?! No cóż, jak mawiał subiekt Rzecki: "ale darmo marzyć o tem". Z Rawy do Koluszek, skąd wystartowaliśmy, jest już niedaleko i tu zamykamy naszą wycieczkę. Natomiast gdyby komuś wyrobił się czas, to nadłożywszy jeszcze ok. 30 km można by wpaść do Skierniewic, aby tam zaliczyć kolejny dworzec tej najstarszej w Polsce linii kolejowej. W poprzednich trasach oglądaliśmy bowiem Grodzisk i Żyrardów. A dziś Piotrków. Myślę że obejrzenie, oprócz innych ciekawych obiektów, zwłaszcza Maleńca i Modliszewic, było naprawdę warte spędzonego w siodełku motocyklowym czasu. Pomiędzy Warszawą a Łodzią Kiedy mieszkańcy Warszawy i okolic pytają „Gdzie na weekend” najczęściej pewnie słyszą odpowiedź „na Mazury„. Kraina tysiąca jezior to możliwość zorganizowana wypoczynku zarówno aktywnego jak i bardziej spokojnego. Bliskość Mazur sprawia, że mieszkańcy mazowieckiego z chęcią przyjeżdżają tu na jednodniowe wypady, jak i na krótsze bądź dłuższe wakacje. No dobrze, ale co poza Mazurami? Gdzie wybrać się jeszcze na weekend bez konieczności rezerwowania noclegu? Odpowiedzią na to pytanie może być położony między Łodzią a Warszawą Nieborów! Ów Gmina znajduje się w województwie łódzkim w dolinie rzeki Bzury wśród charakterystycznego dla tej części Mazowsza krajobrazu nizinnego. Pod koniec XVII wieku powstał tu barokowo pałac, który dziś stał się atrakcją turystyczną wraz z przylegającym doń parkiem wybudowanym kilkadziesiąt lat później. Bliskość dużych miast, ciekawie wyposażony pałac i niebanalnie zagospodarowany park to wspaniała propozycja na spędzenie spontanicznego weekendu bez konieczności rezerwowania noclegu! Nieborów – dojazd Do Nieborowa przyjechaliśmy samochodem z Warszawy, a podróż zajęła nam około godziny. Auto parkujemy wzdłuż ogrodzenia pałacu (bo od niego zaczynamy zwiedzanie). Na szczęście jest to darmowa czynność. Jeśli nie macie samochodu, to podobno można dojechać pociągiem do Skierniewic lub Łowicza, a tam przesiąść się na PKS. Mimo wszystko polecam przyjechać samochodem, który jest najbardziej komfortowym środkiem transportu w tym przypadku zwłaszcza, że czeka nas jeszcze przejazd do Parku w Arkadii. Wycieczkę można też połączyć ze zwiedzaniem Skansenu w Maurzycach, który znajduje się całkiem niedaleko stąd. Nieborów – ceny Ceny to zarazem największa i jedyna wada Nieborowa. Przyznam, że nawet Niemcy mogliby się takowych powstydzić! Ja rozumiem, że trzeba to wszystko jakoś utrzymać i opłacić personel, ale na litość boską! To jest też spuścizna kulturowa, do której każdy obywatel powinien mieć jako taki dostęp. A Nieborów tego nie zapewnia! I jeszcze gdyby to atrakcja na miarę Wawelu czy Malborka była, albo innego dużego miasta… Niestety nie jest, bo choć Nieborów naprawdę jest godzien polecenia, o tyle cena 48 zł za zobaczenie wszystkiego podchodzi już pod jakąś patologię! Nie kłamię, tyle naprawdę to wszystko kosztuje. Wejście na teren pałacu, zwanego ogrodem to koszt 16 zł. Tyle samo życzą sobie za zwiedzanie Parku w Arkadii. Można kupić bilet łączony, dzięki któremu zapłacimy trochę mniej, bo 28 zł. Osobną kwestią jest pałac, za wejście do którego trzeba zapłacić 20 zł. Warto jednak wspomnieć, że jak chce się zobaczyć pałac, to trzeba i tak zapłacić za wejście do ogrodów, czyli w sumie to koszt 36 zł… No szok! Może na zachodnio-europejskie warunki nie jest to dużo, ale w Polsce za tego typu atrakcje (i to jeszcze nie w centrum dużych miast) to są jakieś astronomiczne kwoty… Mam przez to spory dylemat, bo zarówno pałac jak i park bardzo mi się podobały, ale te ceny biletów pozostawiły ogromny niesmak! Aktualne ceny i godziny otwarcia możecie sprawdzić tutaj. Pałac w Nieborowie W 1694 roku rozpoczęła się budowa pałacu w Nieborowie. Wzniesiono go według projektu architekta Tylmana z Gameren, a jego podwaliną stał się dawny dwór Nieborowskich. Pałac reprezentuje styl barokowy, a dokładnie północno-zachodnią odmianę baroku europejskiego. Jego wnętrza były wielokrotnie przebudowywane. Można się w nich doszukać stylu rokoko, wczesnoklasycystycznego, neorokokowego oraz współczesnego. Pomimo licznych ingerencji w wystrój, zachowało się dawne wyposażenie pałacu. Pałac został zaprojektowany na zlecenie prymasa Michała Stefana Radziejowskiego. Nie bywał on jednak zbyt często w Nieborowie, dlatego już 1697 roku sprzedał go Jerzemu Towiańskiemu. Był to okres, w którym Nieborów dość często zmieniał swoich właścicieli, aż do roku 1774, kiedy to przeszedł w ręce rodziny Radziwiłłów. Nabył go wówczas książę Michał Hieronim Radziwiłł, który wraz ze swoją żoną Heleną rozpoczął urządzanie wnętrz pałacu w stylu rokoko i klasycystycznym. Głównym projektantem był Szymon Bogumił Zug, który odpowiedzialny był także za budowę ogrodu francuskiego wokół pałacu oraz Parku w Arkadii. Pałacowe pokoje odwiedziło wiele znanych postaci, w tym głowy państw: Stanisław August Poniatowski, Fryderyk Wilhelm, cesarz Aleksander I. Pałac nigdy nie został zniszczony, ale jego lata świetności przeminęły wraz z XIX wiekiem. Po II Wojnie Światowej Pałac znacjonalizowano i przekazano jak oddział Muzeum Narodowego w Warszawie. Dzięki temu, dziś możemy wciąż podziwiać piękne zachowane wnętrza wraz z wyposażeniem. Nieborów – Park romantyczny w Arkadii Po zobaczeniu pałacu wsiedliśmy do samochodu i podjechaliśmy do Parku w Arkadii. Przy wejściu na teren parku znajduje się darmowy parking. Park w Arkadii powstał nieco później (2 połowa XVIII wieku) niż sam pałac. Zaprojektował go wspomniany już Szymon Bogumił Zug na zlecenie żony Michała Radziwiłła – Heleny. Warto jednak dodać, że pomysły architektoniczne szkicowali Jan Piotr Norblin i Aleksander Orłowski, które Zug później realizował. Park zaprojektowano w stylu angielskim, który był zupełnie nowym motywem na ziemiach polskich. Przeciwstawiał się sztuczności i regularności ogrodów barokowych, propagując swobodne i nastrojowe kompozycje ogrodowe. Wypełniały go różne formy i konstrukcje architektoniczne nawiązujące do antyku, średniowiecza, życia wiejskiego, a nierzadko także do zamorskich form egzotycznych. Helena Radziwiłłowna przystąpiła do założenia ogrodu w 1778 roku. Rozwój i budowa parku trwały nieprzerwanie aż do śmierci Heleny w 1821 roku. Park urządzony jest tak, że podążając jego ścieżkami dotrzemy do wszystkich ważnych miejsc i pozostałych tu budowli. Dużym uznaniem cieszy się Świątynia Diany i fragment Akweduktu. Nie wszystkim jednak odpowiada styl „romantycznej ruiny”. Niektórzy uważają, że park jest zapuszczony, a część obiektów powinna zostać odrestaurowana. Być może to prawda, ale czy taki odpicowany park nie straciłby wówczas na swoim stylu? Co by zostało z aury tajemniczej romantyczności? Do mnie zdecydowanie bardziej przemawia tak jak jest, ale to już pewnie kwestia gustu! 🙂 Nieborów – czy warto? Na Parku w Arkadii zakończyła się nasza wycieczka po Nieborowie. Trochę odetchnęliśmy od upału pośród tej zieleni, ale z racji cienia warto mieć coś na komary! Chciałabym Wam napisać, że Nieborów to super miejsce na weekendową wycieczkę, ale ze względu na wysokie ceny mam trochę mieszane uczucia wobec tego miejsca. Jasne, za zwiedzanie trzeba zapłacić, ale ceny powinny być adekwatne i dostosowane w miarę do polskich realiów. Tak, żeby każdy miał dostęp do naszej spuścizny kulturowej. Podobał Ci się wpis? Chcesz nas docenić? Zostaw serduszko/komentarz pod postem lub polub nas na Facebooku albo zaobserwuj na Instagramie. Ciebie nic nie kosztuje, a nas do dalszej pracy motywuje! <3 Cześć! Jestem Karolina i razem z Darkiem lubię podróżować. Ja jestem z Krakowa, a Darek z Warszawy, dzięki czemu łatwiej znajdować nam okazje lotnicze. :D Nie jesteśmy zwolennikami konkretnego rodzaju wycieczek, po prostu łapiemy każdą możliwą okazję żeby zobaczyć coś nowego. Chętnie podzielimy się naszym podróżniczym doświadczeniem. Od city-breaków po Erasmusa, Camp America czy program MOST. Pierwszego Erasmusa (na którym się poznaliśmy) :) spędziliśmy w Lund, w Szwecji. Następnie wyjechałam na 3 miesiące do USA w ramach programu Camp America. Ostatni rok studiów spędziłam na programie MOST w Warszawie i w Lipsku, ponownie w ramach programu Erasmus. Dużo czasu spędziłam też w Monachium, w którym mieszka moja babcia. Nasz niezawodny sprzęt, dzięki, któremu mamy wspomnienia, a wy możecie je zobaczyć to: Nikon D90, Nikon D50, Nikon Coolpix S3500, iPhone7 oraz Nikon D3400 Byłe miasto wojewódzkie w połowie drogi między Łodzią, a Warszawą krzyżówka krzyżówka, szarada, hasło do krzyżówki, odpowiedzi, Źródła danych Serwis wykorzystuje bazę danych plWordNet na licencji Algorytm generowania krzyżówek na licencji MIT. Warunki użycia Dane zamieszczone są bez jakiejkolwiek gwarancji co do ich dokładności, poprawności, aktualności, zupełności czy też przydatności w jakimkolwiek celu. Sezon letnich wyjazdów urlopowych. W tym roku nieco ograniczony najazd turystów na afrykańskie i bliskowschodnie wybrzeża Morza Śródziemnego, z powodu niepokojów społecznych w krajach muzułmańskich. Mimo tego, "biurka podróży" uginają się od ofert w inne, równie atrakcyjne, regiony Europy i świata. Patriotyzm unijny nakazywałby wspomóc turystyczne kasy Greków, Portugalczyków i Hiszpanów, naznaczone widmem bankructwa. Najdalej, po 2 tygodniach wrócimy i co z resztą urlopu? Z letnimi i jesiennymi weekendami? Na rower i w Polskę! Można całkiem niedaleko: między Łodzią a Warszawą. Polskie koleje jeszcze nie zbankrutowały, przejazd z rowerem na niewielką odległość, nie nastręcza dużego ryzyka. Budowa autostrady A2 zniszczyła jedną z najatrakcyjniejszych tras rowerowych w Polsce: z Łowicza, przez Arkadię, Nieborów, Puszczę Bolimowską, nad rzekę Rawkę i Zalew Bolimowski, przez Miedniewice, Sokule, do Żyrardowa. Wędkarze i kajakarze znają Rawkę, niewielką rzeczkę, płynącą środkiem Zachodniego Mazowsza. Ktoś w telewizji promował niedawno Drwęcę jako jedyną w Polsce rzekę, ustanowioną rezerwatem przyrody na całej długości. Rawka objęta została taką samą ochroną 22 lata później: od 1983 roku. W istocie, nie ma na Zachodnim Mazowszu drugiej takiej rzeki: czystej, dzikiej, miejscami przystępnej do kąpieli i spławnej dla kajakarstwa z przeszkodami. Bystry prąd i zacienienie rosnącymi na brzegach drzewami, sprawiają, iż rzadko kiedy temperatura wody osiąga 20*C. Toteż w upalny, letni dzień próżno szukać skuteczniejszej ochłody, nad rozkoszną kąpiel w zimnej Rawce. Istnieją 2 duże spiętrzenia wód rzeki. Jednym jest Zalew Tatar w Rawie Mazowieckiej, z wytyczonymi basenami dla kąpieli, drugim – Zalew Bolimowski, gdzie zakaz kąpieli jest powszechnie lekceważony. Dość płytki, zbiornik ten, zasilany wprawdzie wodą z Rawki, znajduje się poza korytem rzeki i jej wartkim nurtem, dzięki czemu ogrzewa się równomiernie na całej powierzchni, dając kąpiącemu przyjemny komfort termiczny. Niewykarczowane, muliste dno nie sprawia natomiast komfortu estetycznego. Pod tym względem, znacznie przyjemniejsza jest kąpiel w nurcie Rawki. Wyjątkową urodą odznacza się środkowy odcinek rzeki, z brzegami porośniętymi lasami, fantazyjnymi meandrami przepływającej terenem Bolimowskiego Parku Krajobrazowego. Wiosną, znajdują tu ujście 3 malownicze strugi leśne. Właściwie, tylko największą z nich: Korabiewką przez cały rok płynie woda. Latem jej odrobina tworzy podmokłe łąki w dolinie Rawki, po północnej stronie Bud Grabskich. Pozostałe dwie tylko wiosną dopływają do rzeki. Wszystka niemal woda Rokity zatrzymana zostaje przez bobrowe rozlewiska, w pobliżu mostu Kopersztajna w Budach Grabskich. Całkowicie wysychająca latem Grabinka, utworzyła zadziwiająco głębokie koryto, na całym niemal leśnym przełomie, do ujścia pomiędzy Grabiami, a Joachimowem. Oto kilka, spośród wielu miejscowości, położonych nad rzeką. DOLECK (gm. Nowy Kawęczyn). Stara wieś, malowniczo rozłożona po obu stronach Rawki. W nieistniejącym dworze ziemiańskim mieszkali tu kiedyś właściciele dużego majątku, rozciągającego się aż do Puszczy Mariańskiej. SULISZEW (gm. Nowy Kawęczyn). W zabudowie wsi, będącej niegdyś częścią majątku doleckiego, a zajmującej zachodnie terasy Doliny Rawki, dostrzegalny jest wyraźny wpływ osadników z zachodu (Wielkopolski? Niemiec?). Świetnym miejscem do pływania jest głęboki "zbiornik zrzutowy" przy funkcjonującym młynie. KAMION (gm. Puszcza Mariańska). Duża wieś, położona przy szosie nr 70, z pałacem, zaprojektowanym przez Juliusza Kłosa i wzniesionym w 1918 dla B. Wojciechowskiego. Po II wojnie, w pałacu, otoczonym zdziczałym parkiem, mieściła się szkoła podstawowa. W zabudowaniach majątku zachowała się dawna gorzelnia. Niewielki zbiornik retencyjny wykorzystywany jest przez młodzież do skoków z mostu i pływania. Dzieci i starsi pluskają się w płytkiej wodzie po stronie zrzutowej zastawki. SAMICE (gm. Skierniewice). Historyczna wieś, w której zachowało się kilka drewnianych domów z przełomu wieków XIX i XX, resztki młyna oraz murowany budynek w stylu dworkowym, z wejściem osłoniętym trójkątnym szczytem, podpartym dwiema parami toskańskich kolumn. Osadnictwo tych terenów sięga neolitu, o czym świadczy odkrycie w pobliżu wsi cmentarzyska ciałopalnego sprzed 2200 lat. 26/27 czerwca 1410 roku, w okolicy Samic obozowały chorągwie małopolskie, udające się wraz z Jagiełłą pod Grunwald, na rozprawę z Krzyżakami. Jan Długosz tak o tym zapisał w swojej kronice: "...król polski Władysław... w sobotę przybył do arcybiskupiej kopalni rudy żelaznej i do wielkiego stawu rybnego zwanego Sejmice... Tam piorun zabił kilka koni i jednego człowieka, a drugiego pozostawił pół żywego. Misę w namiocie rycerza Dobiesława z Oleśnicy, pełną gotowanych ryb, zniszczył doszczętnie w obecności wielkiej liczby spożywających posiłek przy stole..." RUDA (gm. Skierniewice). Stara wieś w ciągu zabudowań lewostronnej skarpy doliny Rawki, płynącej tu dwoma korytami. Przy moście szosy Skierniewice – Bartniki, nad zachodnią odnogą stoi stary młyn, czynny do niedawna. Ponad wschodnim korytem, za drewnianymi zabudowaniami leśniczówki, góruje wzniesienie wczesnośredniowiecznego grodziska stożkowatego, obecnie porośnięte bujną roślinnością. Nazwa wsi pochodzi od występujacych tu niegdyś rud żelaza, zwanych darniowymi, wytapianych i przerabianych w miejscowej kuźnicy od XIII do XVII w. BUDY GRABSKIE (gm. Skierniewice). Wieś wzmiankowana w 1445 r., zaś w 1789 lokowana jako Budy Bolemowskie, których mieszkańcy trudnili się wyrębem lasu, wypalaniem węgla drzewnego, bartnictwem i zbieraniem runa leśnego. Budnicy zwolnieni byli od świadczenia danin na rzecz arcybiskupów gnieźnieńskich, właścicieli gruntów. Zakazane mieli polowania na zwierzynę łowną, za wyjątkiem wilków. Kiedy mocno przerzedzili okoliczną puszczę, zajęli się rolnictwem. W budynku przedwojennego dworu mieści się terenowa siedziba Dyrekcji Bolimowskiego Parku Krajobrazowego. Rozległa miejscowość, otoczona Puszczą Bolimowską, zdominowana jest zabudową letniskową. W jednym z takich domów, położonym nad jarem Rokity, znajduje się galeria drewnianych rzeźb, imieniem nieżyjącego artysty Jana Graczyka, udostępniona do zwiedzania bez opłaty. Aktywny wypoczynek w Budach Grabskich umożliwiają 3 ośrodki hipiczne oraz camping "Sosenka", organizator spływów kajakowych Rawką. GRABIE (gm. Puszcza Mariańska). Uroczy przysiółek z leśniczówką, położony w sercu Puszczy Bolimowskiej, ponad najpiękniejszymi fragmentami meandrującej Rawki i jej starorzeczem. Znajdował się tu niewielki, stożkowaty gród wczesnośredniowieczny. Okoliczne miejsce nazwane zostało później szwedzkim szańcem. Prawdopodobnie biwakował tutaj jakiś czas kompukt pana starosty ujskiego, Zygmunta Grudzińskiego herbu Grzymała, który śmiałymi partyzanckimi podjazdami gnębił wojska szwedzkie. Za owe zasługi, brat właściciela Szymanowa i Miedniewic, obdarowany został przez Jana Kazimierza starostwem niegrodowym bolemowskim. JOACHIMÓW – MOGIŁY (gm. Bolimów). Dynamicznie rozbudowująca się miejscowość letniskowa, w której najwięcej mieszkańców pochodzi z Warszawy. Coraz więcej daczy wdziera się w granice Puszczy Bolimowskiej, podupada natomiast niechciany, duży ośrodek wypoczynkowy Polskiego Radia. Na południowym skraju wsi stoi mogiła czternastu towarzyszów zbrojnych, braci powstańców oddziału Władysława Piotra Stroynowskiego, którzy polegli 7-II-1863 w bitwie z Rosjanami. Przeciwko 150 powstańcom Rosjanie wyprowadzili 600 żołnierzy gwardii z Warszawy, batalion strzelców z Łowicza i kilka sotni Kozaków z Łowicza, Skierniewic i Wiskitek. W bitwie tej zginęło ponad stu Rosjan i wielu było rannych. 2 km na północny – wschód, znajduje się cmentarz żołnierzy Wehrmachtu, na którym pierwotnie pochowani byli niemieccy żołnierze, padli podczas I wojny światowej. Front nad Rawką stał od listopada 1914 do sierpnia 1915 roku, a liczne, wyraźne do dziś, ślady okopów, lejów działobitni, ziemianek, świadczą o rozmiarach rozgrywającej się bitwy. Niemcy trzykrotnie użyli tu chloru jako gazu bojowego (wypuszczanego z butli przy zachodnim wietrze). 31-I-1915 zginęło 9 tys. żołnierzy rosyjskich, 31 maja – 11 tys. strzelców syberyjskich. Podczas trzeciego ataku, odwrócił się kierunek wiatru, co spowodowało śmierć 1200 żołnierzy niemieckich. Można sądzić, że Joachimów obciążony został gazowym fatum, bowiem w sielsko – wypoczynkową okolicę, bezpośrednio nad zalew wkracza autostrada, z rykiem i smrodem ciężarówek. Do wymienionych miejsc, najdogodniej dojechać rowerem z przystanku kolejowego Skierniewice Rawka, umiejscowionego na linii Łódź - Warszawa. Gwarantowana, wspaniała wycieczka. Pozdrawiam. Zbigniew M. Kozłowski

miasto między łodzią a warszawą